poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Czy to jeszcze pasja czy już obsesja?


Wybrałyśmy się dziś z córką na wycieczkę rowerową naszą stałą trasą. Trasa ta zahacza o plac zabaw, skatepark a na końcu o plac z fontannami, czyli trzy ulubione miejsca mojej córki.


Wcześniej miałyśmy zrobić objazd wokół Zalewy, ale oczywiście jak tylko dojechałyśmy do placu zabaw córa zapomniała o bożym świecie. 

Pogoda była piękna, słoneczko świeciło, trochę wiał wietrzyk i w sumie normalnie przyjemnie było sobie posiedzieć, gdyby nie to, że ręce mnie świerzbiły. 

Nie miałam ze sobą nic - ani komórki do sprawdzenie poczty i ulubionych blogów, ani robótki do dziergania, ani książki do przeczytania, a najlepiej tych trzech rzeczy na raz.

Po paru minutach już zaczęło mnie nosić, obserwowanie bawiących się dzieci szybko mi się znudziło. 

Małym podstępem namówiłam córkę byśmy wsiadły na rowery, ale po przejechaniu tylko kilkudziesięciu metrów pojawił się następny przystanek. 

Korzystając z okazji, że skatepark był pusty sama też zrobiłam na nim kilka kółek, a następnie usiadłam na ławce.

Niecierpliwie zerkałam na zegarek.  W końcu zadecydowałam - jedziemy dalej.

Tym razem trasa trochę dłuższa, na placu znowu klapnęłam na ławkę, a córka biegała od fontanny do fontanny z dziką rozkoszą. 

I nagle zrobiło mi się tak miło i przyjemnie, poczułam w końcu, że nigdzie nie muszę się spieszyć, że nie nudzę się wystawiając po  prostu twarz do słońca. Wyłączyłam się, wylogowałam się do życia. 

Od czasu do czasu zastanawiam się jak wygląda normalne życie, co robią ludzie, którzy nie piszą bloga/ów, nie serfują w necie, nie dzióbią w każdej wolnej chwili nowych sweterków, szalików, kolczyków, serwetek i setki zajmujących rzeczy, które normalnie można kupić w sklepie. 

Czy ja mam jeszcze pasję, czy to już obsesja? Czy powinnam już należeć do Anonimowych Pasjonatów i chodzić na spotkania 7 kroków? 

Bo przecież odczuwam na co dzień silną potrzebę, wręcz przymus zajęcia się dzierganiem lub/i blogiem.

Bo przecież prawie całe moje życie koncentruje się wokół pasji (nawet w pracy, gdy patrzę na ubranie koleżanki zastanawiam się jak wydziergać taki sweter i z jakiej włóczki i ile będzie mi jej potrzeba)

Bo przecież konsekwentnie  powtarzam czynność pomimo negatywnych konsekwencji - pruję i pruję i zaczynam od nowa i frustruję się gdy pruję, a dalej dziergam. 

Bo przecież doświadczam przyjemności i ulgi podczas wykonywania tej czynności - nic tak nie poprawia humoru jak poczytanie kilku blogów, a na stres najlepsze jest liczenie oczek na drutach. Lepsze to od mantry. 

Bo przecież często zaniedbuję obowiązki np. domowe, a raczej po prostu szczerze mówiąc je olewam, bo szkoda mi na nie czasu, który mogę poświęcić na pisanie kolejnego blogowego postu lub dzierganie entego szala.

Bo przecież jeśli z jakiegoś powodu nie mogę wziąć drutów do ręki oglądając wieczorny serial czuję niepokój lub zdenerwowanie, a przynajmniej nie wiem co zrobić z rękoma.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Copyright © 2016 m.akneta , Blogger