poniedziałek, 18 maja 2015

Idealny przepis na ... udany związek


Mój idealny przepis w skrócie to szczypta miłości i całe morze cierpliwości, a może odwrotnie? Jeśli będziemy mieli morze miłości w sobie i  wokół siebie, to cierpliwości wcale nie będziemy aż tak bardzo potrzebować.

Tak więc cytując za The Beatles - All you need is love.

Najbardziej zaskakującą rzecz pod słońcem, było odkrycie, że ludzie nie pobierają się ze sobą z miłości, a z lęku przed samotnością, pod presją "staropanieństwa" - nawet w dzisiejszych czasach lub po prostu  dla kasy. Niestety w związku też można być samotnym, kasa może się skończyć, a zamiast zostać starą panną można zostać żoną kobieciarza.
A wystarczy związać się z człowiekiem, którego się naprawdę kocha i o którym można powiedzieć, że jest naszym przyjacielem. A jeśli kogoś się kocha, to się go nie obgaduje przed koleżankami, nie narzeka się na niego i nie próbuje go zmieniać.

Od początku trzeba być sobą.

Bez sensu jest chodzenie spać w makijażu albo czekanie aż facet zaśnie i bieg wtedy do łazienki by zmyć z siebie tapetę. Tak samo bez sensu jest  trzymanie swoich emocji i myśli w ukryciu. Jeśli leży nam coś na wątrobie, to należy o tym mówić naszemu partnerowi. Nikt z nas nie umie czytać w myślach, więc skąd nasz ukochany ma wiedzieć, że zrobił nam np. przykrość, albo że czegoś nie lubimy, lub po prostu nie mamy ochoty na coś? Oczywiście trzeba pamiętać, że w związku liczą się uczucia obu osób, nie tylko nas samych. Tak więc komunikujmy nasze pragnienia starając się przy tym nie zranić ukochanego.

Dobra kłótnia nie jest zła.

Czasami atmosfera w domu staje się nie do zniesienia i wtedy czas na burzę z piorunami. Grunt to nie wyciągać  ciężkich dział i nie wypominać wszystkich grzeszków, a skupić się tylko na aktualnym problemie. Kiedy już burza minie, nie ma co się boczyć, obchodzić partnera dookoła i urządzać ciche dni, a trzeba wyciągnąć rękę do zgody i trzymać ją tak długo wyciągniętą, aż nasz połówek zmięknie.
Chociaż ja ostatnio coraz częściej preferuję sposób pewnej starszej pani.

Starsza pani spoczywa na łożu śmierci. Przez wiele lat zabraniała mężowi dotykać pudełka po butach, stojącego na górnej półce w szafie, jednak tuż przed śmiercią każe je sobie przynieść. Wewnątrz znajduje się 25 tysięcy dolarów i szydełkowa serwetka.
Na pytanie męża o serwetkę odpowiada, że jej matka udzieliła jej pewnej rady tuż przed ich ślubem. Młoda żona miała, gdy tylko zdenerwuje się na męża, uszydełkować serwetkę, zamiast wybuchać gniewem. Mąż uśmiecha się błogo. Jak to miło pomyśleć, że tylko raz zdenerwowała się na niego...
Sprawa serwetki wyjaśniona, ale mąż pyta o pieniądze. odpowiedź umierającej żony brzmi: "To pieniądze, które zarobiłam na sprzedaży pozostałych serwetek."



I tak o to doszliśmy do zasady: Żyj i pozwól żyć innym, 

czyli tłumacząc na moje - miej pasję i pozwól mężowi na jego pasje.

Fajnie jest mieć wspólne zainteresowania, ale dobrze jest też mieć własne pasje. Nie musimy spędzać każdej wolnej chwili razem i każde z nas ma prawo do czasu dla siebie. 
Zainteresowanie mojego męża uratowały nasz związek. 
W pewnej chwili przeżywaliśmy poważny kryzys - przez kilka miesięcy ze względów na terapie syna mieszkaliśmy w dwóch innych miastach i mieliśmy głównie kontakt telefoniczny lub "randki" co kilka tygodni. Jednakże, po tym prawie roku, ja wróciłam z dziećmi do domu w depresji, a mój mąż nie potrafił początkowo zrozumieć co się ze mną dzieję. Nie raz i nie dwa kłóciliśmy się, aż tynk się sypały i mój mąż zaczął wieczorami coraz częściej wychodzić z domu - nie ma co ukrywać, że wychodził z kolegami na piwo i grać w rzutki. Nie zabraniałam mu, miałam wolny czas, kiedy nikt się do mnie nie czepiał i mogłam spokojnie odpalać druty.  Przez pewien czas prawie każdy wieczór spędzaliśmy oddzielnie. On wciągnął się w darta (rzutki), a ja w druty. Powoli oboje zaakceptowaliśmy swoje pasje, ja jestem dumna z osiągnięć mojego męża (kilka pucharów z lokalnej ligi stoi u nas na półkach), co więcej również zaczęłam rzucać do tarczy, a on chwali się żoną przed znajomymi, że z kawałka sznurka potrafi wyczarować różne cudeńka i nie grymasi już (mąż oczywiście), że w całym domu co otworzysz szafkę to wysypują się kłębuszki włóczki. 

Nie rozumiem kobiet, które wydzwaniają do faceta co chwilę, gdy Ci są na piwie z kumplami, które nie chcą przemierzać kajakiem rwącej rzeki w deszczu i grożą mężowi, że jeśli oni wybiorą się na spływ to wymienią w domu zamki, a potem się dziwią, że po domu chodzi im zrzędliwa baba w spodniach lub facet zakręca się na pięcie i wybiera wolność.

Kobieto, traktuje swojego faceta, tak jakbyś sama chciała być traktowana, a przede wszystkim go kochaj!





14 komentarzy:

  1. Zgadzam się, że jak miłość jest wielka, to wtedy łatwiej o cierpliwość i wyrozumiałość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu musi być ta miłość - filary związku powinny być silne, łatwiej wtedy wszystko znieść.

      Usuń
  2. dokładnie, zgadzam się z Tobą :)
    P.S. ale ładnie tu na blogu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo poważny tekst. Może powinnam napisać, że poważny temat, bo tekst czyta się lekko. :) Zgadzam się z nim w 100% ale przyznaję, że praktyka często przyprawia mnie o ból głowy, tzn. ostatni punkt. Mój Mąż ma taką pracę, że 50% czasu musi poświęcać siostrzanym firmom na innym kontynencie. Jak doliczę do tego doloty na ten kontynent oraz europejskie podróże służbowe wynikające z drugiego 50%, to przyznaję, że na realizację Jego hobby już nie starcza mi cierpliwości. To hobby to wyjazdy na mecze i "zaliczanie" kolejnych stadionów na świecie. A im dalej i bardziej egzotycznie, tym wyżej w rankingu plasuje się mecz i stadion. Ale przy takim charakterze pracy ja zwyczajnie nie wytrzymuję takiego obciążenia. A innego hobby Mąż nie chce sobie znaleźć. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie jak bym była w takiej sytuacji jak ty to bym patrzyła na hobby męża inaczej - mój kiedyś chciał latać szybowcami, ale na szczęście (moje) skończyło się na paru pobytach w górze jako pasażer, bo ze względu na wzrok nie mógł robić licencji.
      Ty jesteś podwójnie obciążona, bo jesteś w tej Szwajcarii sama, bez rodziny, tzn. ja mam blisko i rodziców i teściów i brata, więc w razie czego mogę liczyć na nich nawet wtedy, gdy mój mąż oddaje się swojej pracy lub pasji.
      Ale oboje z mężem marzymy o braniu udziału w pucharach ligi darta w Polce, a to wiąże się z częstymi podróżami (wprawdzie tylko w kraju, ale zawsze), ale na to na razie po prostu nie możemy sobie pozwolić.
      Tobie nie zostaje nic innego jak znaleźć własną wciągającą pasję, tak by czas bez męża płynął Ci bardzo szybko.

      Usuń
  4. Zgadzam się w 100%. Trzeba dać facetowi przestrzeń, nie spędzać całego czasu razem. Kiedyś pewna aktorka w wywiadzie, na pytanie o to dlaczego z mężem pomimo 30 lat razem wciąż wydają się być zakochani jak nastolatkowie, odpowiedziała, że po prostu większość czasu nie spędzają razem, a jak mają ochotę być razem, to są, tylko że normalnie prowadzą odrębne życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak daleko to bym się nie posunęła jak ta autorka, bo jednak mamy wspólne dzieci, więc musimy tworzyć rodzinę, a rodzina musi spędzać czas ze sobą. Po prostu każde z nas potrzebuje czasu dla siebie po prostu.

      Usuń
  5. Ta historia o starszej pani jest kapitalna!!! Będę ją powtarzać! Super wpis:-) i piękny blog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa odnośnie mojego młodego jeszcze bloga.
      Historyjkę znam od dawna i naprawdę jest dobra (tylko żeby jeszcze tak rękodzieło łatwo można było sprzedać ;-)

      Usuń
  6. Zgadzam się z Twoim postem.
    Mi zawsze mama powtarza, że jeśli chłopak nie zaakceptuje Cię bez makijażu i niedoskonałą to może warto szukać dalej... :)
    Historia o kobiecie rozbawiła mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, przecież nie zawsze będziemy w super ekstra formie, a jak wiązać się to tylko z kimś kto będzie nas kochał i szanował w każdej sytuacji.

      Usuń
  7. Super ta anegdotka ze starsza pania, czy moge ja sobie wypozyczyc do mojego wpisu (wlasnie przygotowuje tutorial z prosta serwetka na szydelku), a to swiety chwyt reklamowy, jak zarobic 25 tysiecy dolarow w bardzo przyjemny sposob (chyba brzmi troche dwuznacznie). Pozdrawiam serdecznei Beata

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta anegdotka "chodzi" po sieci już od kilku lat. Niestety chyba jednak ciężko dorobić się majątku na serwetkach szydełkowych, niestety.
    Dzięki, że zajrzałaś.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Copyright © 2016 m.akneta , Blogger